Strony :3

niedziela, 8 lipca 2012

"Zdrada" ♫

POLSKA MISTRZEM ŚWIATA! MY JESTEŚMY NAJLEPSI!
___________________________________________________
Długo rozmyślałam nad tym, czy dobrze wybrałam. W końcu to poważna decyzja. Ale tak, zostanę aktorką, każda dziewczynka w wieku od 7 do 15 lat chciałaby nią być. Nareszcie, mogę pokazać, że nie jestem zwykłą smutną dziewczyną bez matki, na dodatek dziewczyną która nie umie poradzić sobie w miejscu. O 2 w nocy, zasnęłam; nareszcie.
    Następnego dnia była środa, dzień był upalny co w Londynie często nie jest widziane. O 7:30 zeszłam na śniadanie gdzie-co mnie bardzo zdziwiło- Oliver już nie spał. On coś knuje; odezwał się malutki głosik w mojej głowie. Oliver chyba mnie spostrzegł bo szybko coś wyłączył w komputerze, z którego właśnie korzystał.
-Dlaczego nie śpisz?-zapytałam z nutką podejrzenia w głosie.
-Ja? Yyy nic. Tak sobie siedzę i gram w jakiegoś pinballa-stwierdził zmieszany chłopak.
-Wiem, że nawet nie włączyłeś gry. Powiedz co robisz. Nikomu nie powiem, nie mam komu.
-Och, no dobra.-tu ściszył głos- Szukam informacji w sprawie zaginięcia matki. Jest tylko na tym portalu na którym to zobaczyłaś. Nigdzie indziej. Nie wydaje ci się to trochę podejrzane?-powiedział Oliver, z przerażeniem w oczach.
-Nie wiem co o tym myśleć.-powiedziałam.
Co on sobie wyobraża? Myśli, że będzie Sherlockiem Holmesem? To tylko bzdety. Nie wierz w to.-pomyślałam, gdy mój mózg już miał wizje, że ciotka nas porwała, głodzi i inne coraz groźniejsze obrazy.
-No, więc ja ci powiem co ja o tym myślę- nasza mama żyje. Ta "ciocia" to pani Alicja Kross- jest jedną z poszukiwanych przez nasze miasto; wszystko sprawdziłem. Musimy uciekać. To ona upozorowała śmierć naszej matki.
-Taaa. Jasne. Oliver, czy...czy ty się dobrze czujesz? Przecież to nie możliwe.-powiedziałam.
Choć teraz, sama nie byłam pewna czy Oliver jest chory czy po prostu mówi prawdę.
-Tak! Dobrze się czuję. Tylko...musimy stąd uciekać! Musimy wracać do Londynu.
-Dobra, ale najpierw zadzwonimy na policję i karetkę. Chodź na zewnątrz.-powiedziałam.
Zadzwoniliśmy na polską policję i karetkę. Żadnego wypadku w aktach. Wszystko dobrze. Naszamamadalejżyje. 
     Szybko obudziliśmy Filipa, ciocia jeszcze spała-zwykle wstawała około 10. Sprintem spakowaliśmy najpotrzebniejsze rzeczy, dowody osobiste, pieniądze(które wymieniłam wczoraj) i szybko złapaliśmy taksówkę. Jesteśmy na lotnisku. Kupujemy bilet. Tak, tak nie pomyśleliśmy o konsekwencjach. Co jeśli ciotka nie upozorowała śmierci matki, a przed naszym domem znajdziemy tabliczkę z napisem SALE? Co wtedy zrobimy? No tak. Będziemy w domu dziecka.
Wylecieliśmy...teraz nie ma odwrotu. Filip ciągle nie rozumie dlaczego opuściliśmy Londyn. Ale nie mogliśmy mu tego wytłumaczyć. Jak to dziecko. Myślał, że na świecie wszystko jest dobre. Wylądowaliśmy. Pobiegliśmy ku odbieraniu bagaży, odebraliśmy...wszystkie ruchy w napięciu. CO my robimy?! Mieliśmy już normalny dom!
Złapaliśmy polską taxi. Jedziemy do domu. No nie. Mam wstrząsy. Podjechaliśmy. Na parkingu w domu...samochód mamy! Biegniemy...dzwonimy do drzwi...ktoś idzie do drzwi. Płaczę.Spogląda przez wizjer. Ktoś otworzył drzwi. tobyłanaszamama! Nasze spojrzenia się spotkały. Niedługo potem wszyscy siedzieliśmy już w salonie z mamą! Opowiadaliśmy jej wszystko-krok po kroku i wreszcie dotarliśmy do wylądowania w Polsce. Nasza mama też nam coś opowiedziała. Ale to już w następnej notce.

1 komentarz:

  1. Super blog! :)
    Już obserwuję ! ;)
    Zapraszam do mnie ;)
    http://olkaaaax33.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń