Strony :3

niedziela, 8 lipca 2012

"Zdrada" ♫

POLSKA MISTRZEM ŚWIATA! MY JESTEŚMY NAJLEPSI!
___________________________________________________
Długo rozmyślałam nad tym, czy dobrze wybrałam. W końcu to poważna decyzja. Ale tak, zostanę aktorką, każda dziewczynka w wieku od 7 do 15 lat chciałaby nią być. Nareszcie, mogę pokazać, że nie jestem zwykłą smutną dziewczyną bez matki, na dodatek dziewczyną która nie umie poradzić sobie w miejscu. O 2 w nocy, zasnęłam; nareszcie.
    Następnego dnia była środa, dzień był upalny co w Londynie często nie jest widziane. O 7:30 zeszłam na śniadanie gdzie-co mnie bardzo zdziwiło- Oliver już nie spał. On coś knuje; odezwał się malutki głosik w mojej głowie. Oliver chyba mnie spostrzegł bo szybko coś wyłączył w komputerze, z którego właśnie korzystał.
-Dlaczego nie śpisz?-zapytałam z nutką podejrzenia w głosie.
-Ja? Yyy nic. Tak sobie siedzę i gram w jakiegoś pinballa-stwierdził zmieszany chłopak.
-Wiem, że nawet nie włączyłeś gry. Powiedz co robisz. Nikomu nie powiem, nie mam komu.
-Och, no dobra.-tu ściszył głos- Szukam informacji w sprawie zaginięcia matki. Jest tylko na tym portalu na którym to zobaczyłaś. Nigdzie indziej. Nie wydaje ci się to trochę podejrzane?-powiedział Oliver, z przerażeniem w oczach.
-Nie wiem co o tym myśleć.-powiedziałam.
Co on sobie wyobraża? Myśli, że będzie Sherlockiem Holmesem? To tylko bzdety. Nie wierz w to.-pomyślałam, gdy mój mózg już miał wizje, że ciotka nas porwała, głodzi i inne coraz groźniejsze obrazy.
-No, więc ja ci powiem co ja o tym myślę- nasza mama żyje. Ta "ciocia" to pani Alicja Kross- jest jedną z poszukiwanych przez nasze miasto; wszystko sprawdziłem. Musimy uciekać. To ona upozorowała śmierć naszej matki.
-Taaa. Jasne. Oliver, czy...czy ty się dobrze czujesz? Przecież to nie możliwe.-powiedziałam.
Choć teraz, sama nie byłam pewna czy Oliver jest chory czy po prostu mówi prawdę.
-Tak! Dobrze się czuję. Tylko...musimy stąd uciekać! Musimy wracać do Londynu.
-Dobra, ale najpierw zadzwonimy na policję i karetkę. Chodź na zewnątrz.-powiedziałam.
Zadzwoniliśmy na polską policję i karetkę. Żadnego wypadku w aktach. Wszystko dobrze. Naszamamadalejżyje. 
     Szybko obudziliśmy Filipa, ciocia jeszcze spała-zwykle wstawała około 10. Sprintem spakowaliśmy najpotrzebniejsze rzeczy, dowody osobiste, pieniądze(które wymieniłam wczoraj) i szybko złapaliśmy taksówkę. Jesteśmy na lotnisku. Kupujemy bilet. Tak, tak nie pomyśleliśmy o konsekwencjach. Co jeśli ciotka nie upozorowała śmierci matki, a przed naszym domem znajdziemy tabliczkę z napisem SALE? Co wtedy zrobimy? No tak. Będziemy w domu dziecka.
Wylecieliśmy...teraz nie ma odwrotu. Filip ciągle nie rozumie dlaczego opuściliśmy Londyn. Ale nie mogliśmy mu tego wytłumaczyć. Jak to dziecko. Myślał, że na świecie wszystko jest dobre. Wylądowaliśmy. Pobiegliśmy ku odbieraniu bagaży, odebraliśmy...wszystkie ruchy w napięciu. CO my robimy?! Mieliśmy już normalny dom!
Złapaliśmy polską taxi. Jedziemy do domu. No nie. Mam wstrząsy. Podjechaliśmy. Na parkingu w domu...samochód mamy! Biegniemy...dzwonimy do drzwi...ktoś idzie do drzwi. Płaczę.Spogląda przez wizjer. Ktoś otworzył drzwi. tobyłanaszamama! Nasze spojrzenia się spotkały. Niedługo potem wszyscy siedzieliśmy już w salonie z mamą! Opowiadaliśmy jej wszystko-krok po kroku i wreszcie dotarliśmy do wylądowania w Polsce. Nasza mama też nam coś opowiedziała. Ale to już w następnej notce.

wtorek, 3 lipca 2012

Londyn cz.II ♥

Tyryryry! Ktoś chciał coś miłego dla Alexi po stracie matki, czekajcie ;) za niedługo się coś ciekawego wydarzy. ;) Zaglądajcie. +  czy dla was zdanie:Tak, sądzę, że chłopiec był przyjacielski(...) jest źle napisane?(moja pani z polskiego mnie dobija)
_________________________________________________________________________
Filip zjadł śniadanie, poszliśmy do salonu, gdzie były włączone jakieś kreskówki więc skorzystałam z okazji i wyszłam porozmawiać z ciotką. Weszłam na górę, ciocia siedziała w pokoju Oliviera, w wielkim aksamitnym fotelu koloru fioletowego. Chyba mnie nie zauważyła bo dalej pomrukiwała coś o ministerstwie i o duzym zagrożeniu na ulicach Londynu.
-Ciociu...Właściwie kim ciocia jest? - zapytałam nieśmiało, widząc, że ciotka patrzy na mnie błagalnymi, a zarazem świdrującymi oczami.
-Jak to kim jestem? Jestem twoją ciotką!-powiedziała wzburzona.
-Ale...czy znała ciocia moją mamę?-zapytałam cicho.
-Co to za pytanie! Byłam jej najlepszą przyjaciółką, więc dała mnie na  twoją chrzestną. Nie dziwiło cię nigdy dlaczego masz tylko chrzestnego ze strony taty?
-Noo..nie, rodzice powiedzieli mi, że moja chrzestna mieszka w Albanii.
-No tak, razem z twoją mamą, pokłóciłyśmy się tuż przed twoimi narodzinami powiedziałam jej, że jadę do Albanii i nie wrócę- tymczasem, wyjechałam do Anglii znalazłam pracę, partnera z którym mam dziecko; Rose i prawdziwe szczęście.
-W takim razie dlaczego dała mi  ciocia szansę, a nie oddała do domu dziecka?-zapytałam z coraz większym przekonaniem, że ta historia jest po prostu zmyślona.
-Ponieważ pokłóciłyśmy się o twojego ojca Olu. Zrozumiałam, że nie było to mądre, a, że twoja mama była bardzo dobrą osobą i, że jej własna córka zasługuje na dobry dom. A teraz jeśli byś mogła pójść do sklepu obok po wodę to byłabym bardzo wdzięczna.
-Oliveeer!-wstawaj trzeba iść po  chipsssyyy!-zawołałam lekko sarkastycznym głosem.
-Co?! O jejku czemu mnie nie budzisz! Dobra, daj mi 5 minut. -Zawołał szybko Oliver;który, bardzo lubił chipsy.
Po kilku minutach pojawił się przede mną przystojniak;przystojniak bez mózgu-mój brat Olivier.
Wyszliśmy z "domu"(jak to obce miejsce, ma być naszym domem?!) i skierowaliśmy się w prawo , przeszliśmy obok jakiegoś sklepu z pamiątkami, jakiegoś baru mlecznego i oto pojawił się mały sklepik o nazwie "food-buy what you want".Weszliśmy do sklepu i poszliśmy po dużą wodę, tymczasem w kolejce stało dużo ludzi to punki, metale, a to stare babcie z laseczkami.
Gdy  wyszliśmy ze sklepu skierowaliśmy się w stronę domu, ale moją uwagę przyciągnął sklep z wieloma ludźmi. Był cały w papierze toaletowym, a z kominka leciał kolorowy dym. A, że zostało mi jeszcze trochę pieniędzy które tata ciocia mi wymieniła, postanowiłam pójść do sklepu. Weszliśmy po schodkach nawilżonych czymś obślizgłym i otworzyliśmy witrażowe drzwi z napisem "Laura jokes and gadgets". W sklepie roiło się od młodzieży i mimo takiego tłumu znalazłam wzrokiem coś co mogło mi się tylko śnić-półkę z rzeczami z usa; czekoladowe żaby z Harrego Pottera, koszulki z Pepe panem dziobakiem, odwróconym krzyżem i z flagą  usa, Jelly Belly do picia, magiczne cukierki które sprawiają, że widzisz kolory na odwrót, lub też coca-cola vanilliowa. Kupiłam wszystko co wymieniłam i z kasy nie zostało mi nawet kilka funtów. 
-Weź! JA też chce takie rzeczy!-wykrzyczał Oliver wyraźnie wzburzony moimi zakupami na które jego nie było stać. Cóż nie moja wina, że nie miał oszczędności, ja miałam i trochę wymieniłam-resztę zostawiłam na później. W końcu dotarliśmy do domu pełni(a właściwie tylko ja) po pachy w słodyczach i gadżetach.
-Gdzie wy byliście?!Martwiłam się o was!-wykrzyczała ciotka
-Przepraszamy byliśmy jeszcze w takim super sklepie...-powiedziałam niewinnym głosem.
-Och, no dobrze, umyjcie ręce bo macie całe w ziemi i pomóżcie mi dekorować pokój Oli.-powiedziała ciotka nieco mniej zdenerwowana.
-Jak to? Przecież miałam mieć pokój z Rose...-zaczęłam.
-Tak, ale to tylko na kilka dni, puki nie odświeżymy twojego nowego pokoju jest na razie cały z kurzu i ma białe ściany.
Byłam zaskoczona...to wszystko dzieje się za szybko. Zginęła mi mama, przeprowadziłam się do Londynu i mam swój pokój w tym wielkim domu. Co jeszcze może się zdarzyć?! Następnego dnia dowiedziałam się co się może jeszcze wydarzyć- mogę zostać....tam tam ta ra ram:aktorką! Tak, tak sama w to nie uwierzyłam, ale gdy poszłam z Rose do jej studia, okazało się, że szukają dziewczyny która ma wygląd całkiem podobny do mnie. Pan z produkcji pt. "Lousie Kood" powiedział mi, że szukają kogoś kto potrafi mówić po angielsku , ale nie jest z Anglii bądź Ameryki. Stwierdził, że byłaby to główna rola. Powiedział, że mam przychodzić na próby z Rose, która ma grać razem z innymi, dzieci z sierocińca w którym będę opiekować się innymi dziećmi, bo moja serialowa mama(i znowu ukłucie w serce) tam będzie pracować.
Zgodziłam się, tak...nie wiem czy to dobry wybór...choć właściwie zawsze o tym marzyłam.
_____________________________________________________________________________
Dobra papapa! idę ogladać film(project X) !! :D kocham ten fil ♥ a wy jaki film polecacie?

wtorek, 12 czerwca 2012

Po nieobecności.. ;D(PRZEPRASZAM)

Juhuuu! Powracam! Przepraszam, ale to bardzo przepraszam za moją nieobecność i za praktyczne usunięcie bloga.
Właśnie ściągam program do pisania książek...może lepiej będzie mi się pisało w programie :)
Może kiedyś zobaczycie ją w księgarnaich xD(To tylko żart, bo to nie możliwe.)
+ zapraszam na stronę na facebooku! Zbieramy lajki! Reklamujcie nasze opowiadanie i fp.
http://www.facebook.com/pages/Dziewczyna-z-krainyrodziny-Magic-fanpage/430038960363703
___________________________________________________________________________________
Położyłam się do łóżka, tej nocy nie umiałam już zasnąć, zresztą czemu się dziwić, moja mama, nie żyje, przeprowadziłam się do Londynu...AAaaaa! Chyba oszaleję, to nie może być prawda, to tylko głupi sen, których mam ostatnio wiele. Ale nie...to była prawda, ponieważ zawsze w takie sny wdzierają się jakieś wielkie różowe żaby czy obrastające masłem orzechowym róże, niestety w moim "śnie" nie było ani niezwykłych rzeczy,ani szczęśliwych, a ja nigdy nie mam koszmarów. Znowu zaczęłam cicho pochlipywać, ponieważ na samą myśl, że jej...jej już nie ma, robiło mi się koszmarnie źle, niedobrze,smutno. Przełknęłam głośno ślinę, a zza chmur wyszły pierwsze promienie słońca. Popatrzyłam na zegarek, była dopiero 5:30.  Rose już wstawała, nie wiem nawet jaki dzisiaj dzień tygodnia...
-Rose, czemu nie śpisz? Przecież jest dopiero po 5.-powiedziałam nieprzytomnym tonem.
-Bo muszę iść na 7:00 do szkoły aktorskiej. Chcesz iść ze mną, skoro nie śpisz?-spytała dziewczynka, z tonem który mówił"Proszę cię pójdź ze mną".
-Dobra,-stwierdziłam i otarłam oczy z łez. Wstałam i ubrałam się w czarne rurki, dżinsowe trampki z "heavy metal" i biały t-shirt z logo batmana. Poszłam się umyć i stwierdziłam, że śniadanie zjem w drodze powrotnej-w końcu nie jestem przyzwyczajona do tak wczesnego wstawania i jedzenia śniadania.
 Wyszyłam z domu, a Rose już dawno tam stała. Choć była dopiero 6. Po 20 minutach pędzenia metrem, już wiedziałam dlaczego wyszłyśmy tak wcześnie. Następne 20 minut w kolejnym pociągu metra i już zostało tylko 100 metrów piechotą. Doszłyśmy na 6:50. Weszłyśmy do ogromnego gmachu, miał chyba ze 100 pięter.
-Dzień dobry, Rose! O i kogoś przy prowadziłaś! Któż to?
-Dzień dobry panie Codo. To jest...można powiedzieć, że kuzynka-Alexis. Nie jest stąd.
-Dzień dobry...-powiedziałam po angielsku.
-Usiądźcie- powiedział pan Codo klaszcząc o dłonie.-Na dzisiejszych zajęciach poćwiczymy po prostu grę aktorską, w końcu to ostatnie zajęcia w tym roku szkolnym. każdy za chwilę się zaprezentuje, zerknęłam na Rose, ona już zażarcie czytała swój tekst do powiedzenia.
-Dobrze, jako pierwsza ...O wiem może Rose?-Powiedział nauczyciel zwracając się w naszą stronę.
Rose weszła na parkiet, według mnie pięknie powiedziała ten tekst, sama trochę się na tym znam, kiedyś chodziłam do podobnej szkoły. Po 2 godzinach przesłuchiwania wszystkich nauczyciel ogłosił:
-A więc: Przesłuchałem was wszystkich, najlepiej powiedzieli Alan, Katie, Rose i Seamus. Ci dzisiaj zostają dłużej, a wam życzę miłych wakacji! Wszyscy jesteście świetni.
Spojrzałam na Rose, ta była bardzo podekscytowana, chodź chyba sama nie wiedziała jeszcze  tak na prawdę czym.
-Zostaliście dzisiaj dłużej ponieważ, stacja ZNiC potrzebuje kilku nastolatków jako rodzeństwo i ich przyjaciół. Tutaj macie zgody dla rodziców i najlepiej żeby jeszcze tu przyszli.Jeśli nic się nie zmieni będziecie przychodzić do studia które jest na ulicy Mango 4, codziennie około 11. Możecie iść. Do widzenia jutro o 11!-powiedział nauczyciel ledwo oddychając po tak długiej przemowie.
  Wyszłyśmy z wielkiego budynku, była już 9:30. Życie Londynu zaczynało tętnić. Była godzina w sam raz na śniadanie więc po drodze wstąpiłyśmy do naleśnikarni, było tu mało klientów, większość poszła jeść do większych restauracji-w końcu, jak to Anglicy musieli jeść duże śniadania, a w naleśnikarni na pewno takich się nie zje-co to dla nich naleśnik czy dwa. Weszłyśmy do domu, ciocia właśnie próbowała obudzić chłopaków. Stanęłam nad nimi i zawołałam ich imiona.
-Nie wstaję jeszcze, jest sobota!-wrzasnął Oliwier trzepocząc rozczochranymi włosami i obracając się na drugi bok.
-A dobra to sobie nie wstawaj.-powiedziała ciotka z miną typu "cholerne nastolatki".
-Haloo?-powiedział zaspanym głosem Filip-Wstajemy??
-Tak, wstawaj i nie przejmuj się twoim głupim bratem. Dobrze się czujesz?-powiedziałam podając mu rękę, żeby wstał.
-Tak, tak-wymamrotał Filip.
 Zeszłam z nim po schodach i dotrzymałam mu towarzystwa w jedzeniu gofrów.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
OGŁOSZENIA PARAFIALNE:
-W wakacje będę pisać przynajmniej  raz w tygodniu
-Zawsze jeśli to przeczytałeś zostaw komentarz
-Jakie propozycje macie co do losu Alexi?
-mamy stronkę!!
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
ZOSTAW KOMENTARZ!

sobota, 14 kwietnia 2012

"Tragedia" cz. I

Proszę o komentarze ;*
---------------------------------------------------------------

Obudziłam się, była 6:15.Wyłączyłam budzik. Wstałam zaspana i obudziłam młodszych braci, których miałam zaprowadzić do przedszkola(a właściwie tylko tego młodszego).Najpierw potrząsnęłam Oliwierem(straszy,koniec 6 kl. podstawówki)-ponieważ bardzo lubił spać.
-Oliwier,wstawaj, musicie jeszcze iść do szkoły.
-Ale, przecież za kilka dni wakacje, nie opłaca już się chodzić, tam chodzą same niedojrzałe dzieciaki!Ja chcę już do gimnazjum.
-Mama kazała mi cię zaciągnąć do tej szkoły, nawet siłą gdy ona będzie w delegacji.I uwierz mi w gimnazjum jest jeszcze więcej, dzieciaków. Wstawaj!!
-No proszę cię.  Posprzątam ci pokój, jeśli pozwolisz mi zostać dzisiaj w domu.
-Oliwier! Wstawaj do diabła.O wiem, kupię ci bilet na mecz Orengola(miejscowy zespół siatkarski) jeśli pójdziesz i z testu z polskiego dostaniesz przy najmniej 4..
-Za takie coś to ja chcę czegoś więcej.
-niby co?Ech, wiesz co , dobra-nie idź do szkoły,ale jak mama się za chwilę o tym dowie to przez co najmniej miesiąc nie będziesz grał w te swoje gry na kompie.-No dobra! Wstaję , lepiej?!A tak w ogóle ty też ciągle siedzisz przed komputerem.
-Tak, siedzę nie będę zaprzeczać.Tylko ja w porównaniu do ciebie, mam świetne oceny i sprzątam pokój.
-Ech spadaj, małpo.
-Pa. Ubieraj się  szympansie.
I poszłam obudzić Filipa-który był spokojnym chłopcem, miał 5 lat i był najmłodszy w naszym domu.
-Filipku ..wstawaj trzeba iść do przedszkola.
I potrząsnęłam jego ramieniem.
-Co?A czemu? Przecież jest sobota.
-Nie kochanie.Jest dopiero czwartek .Wstawaj, a ja wam zrobię kakałko.
-Okej, już.Mniam!A tak właściwie która godzina?
-6:30.Idź się ubrać, jeśli mam ci w czymś pomóc, to mnie zawołaj.Będę w kuchni.

Pewnie pomyślicie teraz, jaką to jestem poukładaną i dorosłą siostrą.Haha,to nieprawda.Po prostu staram sie mieć u nich autorytet.
Poszłam się ubrać i umyć.
Ubrałam się tak:czerwone rurki,niebieska koszulka z napisem boyfriend,koszula w kratę(niebiesko-czerwona),niebieskie conversy,kilka gumowych bransoletek i przewiązałam w pasie bluzę z adidasa(biała).
Weszłam do kuchni- zobaczyłam całą zamazaną owsianką kuchnię.
-Oliwier!Co robiłeś w kuchni?!
-Ja nic!Odczep się!
-Taa jasne.
-No, ale naprawdę!
-Filipku!Próbowałeś w nocy tej owsianki którą zrobiła mama przed wyjazdem?
-Nie.
-To kto to zrobił?!
-Zobacz jakaś karteczka na lodówce- powiedział Oliwier.
-A no faktycznie ,mama miała zostawić mi wszystkie ważne informację na wasz temat.Gdyby tata nie pracował za granicą to wszystko byłoby inaczej!Nie musiałabym się wami zajmować.
A na kartce było napisane :
-----------------------------------------------------------------------------------------
Alexis,nie denerwuj się, ale..muszę zostać w delegacji jeszcze tydzień.Będzie do was codziennie przychodzić wujek Albert.Bądźcie dla niego mili! Całusy !
PS.Ta brudna kuchnia to moja sprawka, gdy dawałam kotu jeść popchnęłam jakąś miskę.Choć co prawda to nie moja wina, że tam stała.
------------------------------------------------------------------------------------------
-No dobra , to kto zostawił tu miskę Owsianką?
-Ja nie .-powiedział Filip
-Więc kto?OLIWIER!
-No, nie, teraz mnie będą osądzać!Przecież wiesz, że ja nienawidzę owsianki!
-wiem ale, co to ma do rzeczy?Mogłeś robić jeden z tych swoich eksperymentów.
-No dobra to ja !-wykrzyczał Filip
-Ale czemu zostawiłeś tu miskę z owsianką?
-No bo..Założyłem się z Oliwierem, że zjem 2 łyżki owsianki pomieszanej z octem,ogórkami,olejem i ketchupem a wszystko oczywiście zalane mlekiem.A później,zaczął mnie atakować tą owsianką więc ja też...
-CO?!Oliwier!Jeszcze raz tak zrobisz,a zobaczysz.Dzwonię do mamy.
-No,ale to on,sie zgodził.
-No, ale on ma 5 lat!
-ech, no sory.Spadam do szkoły,odechciało mi się śniadania-powiedział zdenerwowany Oliwier
-Pa!
I Oliwier wyszedł z kuchni trzaskając drzwiami..
-Filip, chcesz to kakao?
-Nie, już nie mam ochoty.Ja tez już chyba pójdę.
-Sam?!O nie! Jesteś za mały, przedszkole jest za daleko żebyś sam tam poszedł.
-No dobra, ale za ile będziesz gotowa?
-Ja,za kilka minut, idę się jeszcze spakować.
Miałam dzisiaj 8 lekcji...
Spakowałam się , wzięłam swojego htc chca cha  i poszłam na dół.
-Jesteś gotowy?
-Tak.
Wyszliśmy z domu, zamknęłam drzwi na klucz .
Weszliśmy do autobusu.Skasowaliśmy bilety.Na przeciwko mnie usiadła jakaś pani w niebieskiej sukience,,różowym aksamitnym kapeluszu i pięknych srebrzystych pantoflach.
nagle Filip powiedział mi do ucha:
-Ej.Ta pani wygląda jak z jakiejś bajki o królewnach!
-Haha,nie no przestań tak nie wolno ..Hahaha ,no dobra masz rację!
I wybuchnęliśmy śmiechem, na szczęście, na tym przystanku pani wysiadła z zdegustowaną miną.
Po kilku przystankach, zawitała nas ulica, na której było przedszkole.
Wysiedliśmy i odprowadziłam, Filipa do jego sali(Skrzaty).
Poszłam do szkoły tam przywitał mnie plakat :
____________________________________________________________________________
Możesz zostać gwiazdą! Przyjdź na casting do roli w nowym serialu na podstawie Les parents,rodzinka.pl i Ja to mam szczęście! Nazwa zostanie ujawniona gdy zostanie wybrany zwycięzca.
Poszukujemy też dziewczyn, które ładnie śpiewają lub tańczą.
Zgłoś się ! Może to właśnie ty masz szansę na wielką karierę!
____________________________________________________________________________
Nagle ktoś zakrył mi oczy.
-Lucy?
-Zawsze wiesz,zawsze!Widziałaś plakat?! Ja jestem w 9 niebie!Musimy na niego pójść!
-No dobra , wiadomo kiedy będzie?
-tak,24 czerwca,czyli jutro!A tak w ogóle wiesz co dzisiaj jest?
-Oł jea!Nie...czwartek?
-Nie!Moje urodziny!!
-A no tak! Najlepszego .
-Dobra chodź pod klasę, bo za 2 minuty dzwonek.
-Mhm..A teraz jest co?
-Godzina wych.
-Ekstra.
-Później ci coś powiem.
-Co?Napiszesz mi na kartce.

Zadzwonił dzwonek. Weszliśmy do sali i usiedliśmy.
-Dzień dobry dzieci! Dzisiaj mamy dużo do załatwienia!Na początek, czy ktoś ma do mnie jakąś sprawę?
Większość rąk uniosła się w górę,po kolei, mówili o usprawiedliwieniach i innych "ważnych" rzeczach.
-Dobrze, wszyscy, już załatwili ze mną sprawy?
Cała klasa wykrzyczała, że tak.
-
-Następna sprawa:Podobno Mark i Ted wepchnęli głowę Christianowi do ubikacji! Będzie pogaduszka z pedagogiem!
I gadał o innych beznadziejnych sprawach.
Doszedł do mnie w końcu liścik od Lucy.
_________________________________________________________________________________
Hej!Dominique mi mówiła, że
________________________________________________________________________________
Rozdziawiłam usta ze zdziwieniem.
i poszłam do przedszkola po Filipa.
Weszłam do jego sali, panował tam istny chaos.Dzieci biegały i wrzeszczały jak szalone. A Filip jako jedyny siedział przy stole i rysował jakiegoś doktorka.
-Dzień dobry, mogę odebrać Filipa?-powiedziałam do jego nauczycielki.
-Tak twoja mama mi mówiła, że będziesz musiała przez kilka dni go odbierać.Proszę bardzo.
Filip podniósł oczy z nad rysunku.
-Alexiaa!
Podbiegł do mnie i mnie przytulił.
-Chodź już, wujek będzie się niepokoił.
-Dobrze.
Zeszliśmy do szatni, Filip ubrał swoje malutkie adidasy i wyszliśmy z przedszkola.
Szybko poslziśmy na przystanek, podjechał autobus, skasowaliśmy bilety. Autobus był bardzo zapełniony ludźmi.
Jechaliśmy i jechaliśmy, nagle autobus zaczął sie zatrzymywać.
-Uwaga! Jesteśmy na ulicy Muffa 778, był wypadek , zderzyło się 13 samochodów.Będziemy tu pewnie z godzinę. Dziękuję za uwagę.-odezwał się przez mikrofon kierowca.
Mieliśmy przed sobą jeszcze 25 minut jazdy.
-Alexis, my zginiemy?
-Nie, to tylko jacyś ludzie mieli wypadek.Teraz musimy zadzwonić do wujka Alberta.-powiedziałam całując go w czoło.
-Ja się boję.
-Nie ma czego.
Poo-poker face po-poker face. Zawołam dzwonek mojej komórki.
-Halo?
-Gdzie wy jesteście?! Obiad jest zimny.
-Stoimy, w korku, bo przed nami był jakiś wypadek.Będziemy za jakąś godzinę.
-A może po was Przyjadę?
-Przecież straciłeś prawo jazdy 4 lat temu.
-A, no to zamówić wa....
I nagle usłyszałam dźwięk tłukącego się szkła i krzyk, rozłączyło mnie.
-Lexi, jesteś pewna, że wszystko jest w porządku?-zapytał Filip.
-T-t-ak-powiedziałam niepewnym głosem.
W mojej głowie kłębiło się wiele myśli, co mogło się stać wujkowi, kto zginął w wypadku?
-Chodź pójdziemy na piechotę.Choć nie wiem czy będzie się dało.
-Noo dobra. -przerywając gapienie się w palące się samochody.
Wyszliśmy z autobusu, wokół nas stało pełno policji, pełno karetek i masa straży pożarnej.
-Przepraszam pana, ale czy możemy tędy przejść, spieszymy się do domu.A i wiadomo kto zginął w wypadku?-powiedziałam do otyłego policjanta.
-Możecie, tylko poproszę twój dowód osobisty.A co to wypadku to wiadomo tylko, że jakiś aktor,kobieta i rodziny Z dziećmi.
-A wiadomo, czy żyją?-i podałam mu swój dowód.
-Niestety nie. Dobrze idźcie tylko uważajcie!
I tak szliśmy pustymi ulicami miasta, w końcu po około 2 godzinach, dotarliśmy do domu.
Otworzyłam drzwi, weszliśmy z Filipem do domu.
Dom na pierwszy rzut oka wyglądał normalnie.
-Oliwier! Jesteś w domu??-zawołałam.
Usłyszałam jak ktoś zbiega ze schodów.
-Tak jestem tu.-powiedział zgaszonym głosem Oliwier.
-Co się stało?
-Nie wiem jak to powiedzieć,ale...wyjeżdżam stąd! Haha, jadę do Włoch na program wymiany uczniów! I to na 3 lata Czyli całe gimnazjum i wakacje przed nim!Wyjeżdżam pojutrze.-wykrzyczał zadowolony z siebie.
-Ta. Nikt tu cię żałować nie będzie.
-Phi! - i pobiegł na górę kończyć się pakować.
Włączyłam telewizor.
-Tutaj lokalna telewizja Grogrus, nadajemy na żywo! Jesteśmy na ulicy muffa 778.Zapaliło się tu kilkanaście samochodów, najwyraźniej ktoś podstawił im środek wybuchowy.Zginęła kobieta która była wracała z delegacji, nie żyje też sławny aktor naszego teatru- Michael Fawy, oprócz nich zginęło 6 rodzin z dziećmi i 5 mężczyzn wracających z pracy.Nazwiska będą ujawnione za kilka dni, gdy otrzymamy wyniki badań.

Rozdziawiłam usta i otworzyłam szeroko oczy. Jak to? To nie może być prawda przecież mama nie miała wracać dzisiaj. I co do licha z wujkiem Albertem?!-myślałam.
Była już 19. Ugotowałam jakąś mieszankę warzyw na patelni. Dałam Filipowi i poszłam do swojego pokoju.Skoczyłam na wielkie łóżko , wzięłam laptopa i zaczęłam szukać  nowych wiadomości na temat, wypadku.
______________________________________________________________________________
Z ostatniej chwili! Znamy nazwiska ofiar wypadku przy ulicy muffa 778!
-Michael Fawy
-Melly Dregory i jej dzieci.
-Cycylia Maque i jej dzieci.
-Kayla MAGIC
__________________________________________________________
Było też wiele innych nazwisk ale moje oczy zobaczyły właściwie tylko jedno-Magic...
Zaczęłam cicho płakać, straciłam mamę, nie było jej często w domu, ale wiedziałam , że jest przy mnie...A teraz zostałam sama z Filipem, tata nie żyje...z kim będziemy mieszkać?


Nstępna notka jutro lub dopiero za 2 tygodnie ;/